Witajcie. własnie przeczytałam 16 stron tego wątku po raz 10ty chyba, a zdecydowalam sie ostatecznie zarejestrowac i napisac bo wlasnie 8 dzien siedzę z miodem na głowie. Strona pokonalemlzs nie otwiera sie juz od jakiegos czasu, wiec zagladam tutaj. Po kolei, chciałabym najpierw ustalić - to chyba najlepsze słowo - czy zmagam się z tym co i wy.
Łupież towarzyszył mi od dziecka, im więcej było stresów tym więcej się łuszczyło. Z biegiem lat zaczynało to obejmować nowe okolice. Zaczeło się od łupieżu z tyłu głowy, później doszły boki, czubek, następnie grzwyka, później twarz (fałdy nosowe), a w ostatnich latach/miesiącach granica skóry głowy po bokach i na czole. Teraz nasilają się uszy, najpierw jedno, a teraz juz dwa, a także brwi i czerwone okrągłe plamy na czole, najpierw była jedna, teraz są 3. Ogólnie jest coraz gorzej. Chciałam podać dokładny opis, aby móc zweryfikować to z waszym - być może któs się pokusi napisać jak było u was?
Namęczyłam się z tym strasznie, a wszystko co najgorsze trafiło mnie w latach słodkiej młodości i kosztowało wiele zdrowia psychicznego. teaz stanęłam na nogi żyję jakoś z tym paskudztwem. No ok, minęło parę lat, ale nie jestem stara ;)
Początkowo leczyłam się na łuszczyce, odwiedziłam kilkunastu dermatologów, jedni twierdzili, że łuszczyca, inni, że łzs. Przechodziłam setki kuracji, drogich, tanich, sterydowych niestety też, po tych ostatnich bylo najgorzej. Przypadkiem odkryłam COCOIS, który na kilka miesiecy mnie wyleczyl i odżyłam jak nigdy, a później pomagał na coraz krótsze okresy czasu, w dodatku śmierdzi i trudno go teraz dostać. Inne leki typowo na luszczyce powodowaly u mnie nasilenie, inne na łzs pomagały, albo na odwrót ale nigdy nie było tak, że coś pomagało w 100% i na długi czas. W koncu jedna pani dermatolog powiedziala, ze leki i na luszczyc i lzs to ona przepisuje zamiennie bo sa problemy z postawieniem dobrej diagnozy, a wazne zeby zadzialalo...............
Aha, i najważniejsza dla mnie sprawa jako dla kobiety. Straciłam moje piękne, lsniące i długie włosy z biegiem lat. Teraz obcinam, najdłuższe bywają do ramion, a przynajmniej to, co z nich zostało, są cienkie, matowe, jest ich mało, nadal wypadają. Cóż, ale jak pisałam choroba się rozwija na przestrzeni czasu. Najgorszy okres wypadania zaczyna się latem, na zimę odrastają małe kępki gdy odsłonię skórę głowy na bokach. Ale nie ma się czym podniecać - odrasta akurat tyle, że nie wyłysiałam, to nie są jakieś spektakularne pukle. Z grubego warkocza mam cienką kitkę. Ile było ryku z tego powodu...
Miód.
Miód zaczęłam stosować kiedy było naprawdę źle - czyli ten ostatni najgorszy etap, który opisałam wyzej, szczegolnie gdy to cholerstwo wyszlo mi na twarz i nawet brwi mi sie przerzedziły. Dziś jest 8 dzień. Pracuję w domu, mam na to okazję i czas. Miód prawdziwy, olej kokosowy tez wydaje się najlepszy z najlepszych, nierafinowany, pachnie kokosem, poprzedni taki nie był. No i jazda. Te plamy strupiaste na czole są, brwi nadal sie luszcza i pojawily sie na nich mikrokrostki - ale wy cos o tym wspominaliscie. Moja cera pozostawia wiele do zyczenia, ale najgorzej jest z glowa poniewaz po tylu latach wyrobil mi sie nawyk zdrapywania. Trudno się tego pozbyc.
Zdążyłam zauważyć, że stan z fatalnego przeszedł w dramatyczny. Istotne jest to, że u mnie cokolwiek to jest, zawsze było bardzo agresywne tzn. że jak dostałam szampon, którym miałam umyć 3 razy aby wszystko zeszło i wniknąć mogły głebiej inne leki, to cokolwiek się ruszyło po ok. 10 dniach czyli z czasem łzs stał się bardzo uporczywy. Nie będę tu wymieniać litanii leków i kuracji przez które przeszłam, a które dały nic, ale jest jedna ważna sprawa.
Szampon i mycie głowy.
Nie wiem jak to określić, bo u mnie to rzecz kluczowa! Otóż mycie głowy w ogóle jest dla mnie zabójcze! Niszczy wszelkie efekty, a myć muszę codziennie, bo włosy mam cienkie i na drugi dzień są niemiłosierne strąki. Przerobiłam wszelkie szampony lecznicze i te firmowe drogie - NIC. Od kilku lat myje głowę szamponem ze skrzypu RADICAL z Framony. Po tym nawroty są, oczywiście, że są, ale po innych szamponach po kilku godzinach od mycia, tudziez na drugi dzien, miałam na skórze kilka nowych ognisk, a te stare pokryte tak grubą łuską i tak sedzące, że oszaleć można było, wiec radical jest wzglednie do zniesienia. Problem polega na tym, że każde mycie powoduje kolejne wysuszenie i łuszczenie, mniejsze większe, ale jest. Jak jest z tym u was? Słyszalam ze warto myc, ze rzadko, ze skora sie przyzwyczai, bo myjac niszczymy naturalne srodowisko, probowalam. NIC. Nie wiem, moze sprobuje myc mąką żytnią, podobno to hit.
DIETA i leki przeciwgrzybicze.
Cera mi się wyrównala, choc łzs nie zniknęło gdy przez 1,5 roku nie jadlam miesa. Slodycze czy tluszcze, trudno powiedziec, i tak sie luszcze czy jem czy nie jem. Leki przeciwgrzybycze przyjmowalam niezaleznie łza, a z racji innych schorzen. Nie zauwazylam jakiejś fascynującej poprawy. Teraz czekam na miód.
PSYCHE.
Mówi się, że jesli ktos jest zalamany chorobą to zaden lek im nie pomoze. Kiedys jak jeszcze sadzilam, ze mam luszczyce, w klinice on-clinic w Gdyni dostalam kuracje na to wlasnie - ale bylam w rozsypce takiej, ze hej wiec zero efektu, mojej kolezance z luszczyca pomoglo natychmiast. Natomiast u niej jest tak, ze jak cos jej pomoze to nawrot jest kilkakrotnie silniejszy niz wczesniej, zatem ona rzuciła to wszystko w cholere. Sama po sobie zauwazyłam, że jesli coś mnie dręczy, a nie daj boże się rozryczę z jakiegoś powodu, na drugi dzień mam taki rzut choroby, że szkoda gadać. Tak jest zawsze w moim przypadku. Teraz i tak stanęłam na nogi, po prostu dojrzałam do pewnych rzeczy. Kiedyś wiecznie przeglądalam sie lusterku czy czegos gdzies nie widac, bo mam ciemne wlosy i od razu rzuca sie w oczy. Teraz to mam to serdecznie... Rowniez to, ze ktos sobie pod nosem pomysli, ze jakie to obrzydliwe, czemu ona nic z tym nie zrobila przed wyjsciem z domu, czemu o siebie nie dba. Mam nadzieje, ze i wy macie ten etap za soba, bo na pewno kazdy wglebi serca wie, ze jest arcyfajnym czlowiekiem i łzs świadczy tak bardzo o niczym jesli chodzi o ludzką osobowość
Podsumowując, ja jestem na etapie szukania jakiegos naturalnego leku cudu, ktory mnie po prostu wyleczy, bo na pewno nie bede przechodzic 26725 kuracji, ktora bedzie ode mnie wymagac i nakladow finansowych i czasu, ktore moge spedzic na jakiejś wieży eiffla, jedzac jakies pycha ciacho na miescie czy opalajac sie nad morzem miedzy setką ludzi. Takze moi drodzy, albo ten miód zadziała albo nie. fajnie aby zadziałał, jasne, ale jak nie, to dalej będę sie drapać.
Idę zmywać maskę na dziś i polożyć olej kokosowy. Jutro dzień 9. Obecnie zelżało na brwiach i w uszach oraz wokół uszu. Głowa nadal w skorupie.
Odezwijcie się, mam nadzieję, że ten wątek nie umarł.