Jako, że to mój pierwszy post, witam wszystkich i dziękuje za stworzenie solidnej bazy danych na temat ŁZS.
Od około 18 roku życia po półrocznym stosowaniu Izoteku na trądzik na mojej twarzy, a dokładniej między policzkami a oczami, przy skroniach oraz na czole zaczęły pojawiać się pewne zmiany, które zostały przez dermatologa zdiagnozowane jako atopowe zapalenie skóry. Od tamtego czasu używałem maści Triderm i wyglądało to tak, że jak tylko coś mi się na twarzy pojawiło, to zaraz używałem leku i na drugi dzień było okej, lecz po jakimś czasie problem oczywiście wracał.
Przechodząc do teraźniejszości. Mam obecnie 23 lata, a od października 2013 roku oprócz sporadycznych problemów z wypryskami na twarzy (które nigdy nie były specjalnie ogromne), na mojej głowie pojawił się łupież, a następnie w listopadzie zacząłem zauważać czerwone, suche i swędzące wypryski na rękach, bokach tułowia oraz na całej powierzchni pleców, za uszami, na klatce piersiowej (środek) oraz na karku - ogólnie rzecz ujmując były to zmiany, których nigdy do tej pory nie miałem. Moją największą głupotą była ignorancja problemu i wybranie się do lekarza dopiero w Lutym 2014.
Dermatolog stwierdziła, że na twarzy być może mam atopie, lecz zmiany na ciele przypominają ŁZS, po czym przepisała mi lek Aerius na alergie (mam ją od małego na wszelkie alergeny wziewne, pyłki traw, koty, psy i w mniejszym stopniu roztocza kurzu i do tej pory używałem Cet Alergin) oraz steryd o nazwie Diprogenta na ciało i Advantan na twarz. Jeśli chodzi o buzie, Advantan działał identycznie jak Triderm, czyli gdy plamy były gorsze, po smarowaniu na drugi dzien od razu było ok. Krem Diprogenta był używany przez 10 dni i smarowałem nim cała powierzchnie ciała, ponieważ wypryski mam prawie wszędzie - wliczając w to teraz golenie i łydki i boki ud.
Poprawa była zauważalna, a plamy z rąk zniknęły prawie całkowicie. Wraz ze zrobionymi badaniami na alergeny wziewne (które zostały mi zalecone na pierwszej wizycie) wybrałem się po raz drugi prywatnie do tej samej placówki. Dermatolog stwierdziła, że steryd pomógł i plamy są w stanie nieaktywnym i nie powinny wrócić. Zmiana była rzeczywiście zauważalna, bo czerwone strupy na ciele zamienialy sie w jedynie zabarwione pod skórą plamy, których nie było czuć dotykając ciała.
Na dzień dzisiejszy, czyli 4 dni po tej wizycie mój stan niestety znów zaczyna się pogarszać, co mnie totalnie rozbija. Różowe zabarwienia pod skórą prawie wszędzie gdzie są (oprócz klatki, tam wciąż są to tylko zabarwienia) znów przemieniają się w suche, czerwone, swędzące i pieczące rany, a ja po wydaniu 500 zł na wszelkie manewry jestem bardzo sfrustrowany. Jeśli chodzi o pielęgnacje, to używałem przepisanego mi także Emolium, ale w żadnym stopniu nie poskutkowało to nawilżoną skórą. Oprócz tego regularnie (robie to zawsze od kilku lat) co prysznic (raz dziennie) smaruje całe ciało parafiną. Wygląda to tak, że po prysznicu nakładam parafinę, a potem po kilku chwilach spłukuje delikatnie ciało letnia woda. Efekty są żadne, skóra w żaden sposób się nie nawilża, mimo, że kiedyś parafina działała na mnie naprawdę super.
Bardzo chciałbym Was prosić o radę i ewentualną pomoc w podejmowaniu dalszych kroków. Czy ktoś z Was spotkał się z tak intensywnym ŁZS na ciele? Wiele tutaj czytam o twarzy i włosach, ale mój największy problem to właśnie ciało, ponieważ z głową radze sobie Nizoralem, z którego jestem w miarę zadowolony. Z góry dziękuje i pozdrawiam. Gdy zdobędę aparat postaram się zrobić zdjęcia ran i wrzucić je tutaj na forum.
PS. Jako brunet mam bardzo ciemną karnację i być może dlatego wypryski w najgorszym stanie były czerwone, natomiast po chwilowym złagodzeniu były jedynie różowymi zabarwieniami.
|