Witam Wszystkich
Chciałam opisać swoje doświadczenia i wieloletnią walkę z ŁZS oraz zdradzić swoje tajemnice, które pozwalają żyć normalnie.
Mam już
32 lata i
z ŁZS żyję od 5-6 lat. Zawsze miałam problemy z cerą od okresu dojrzewania, przy czym był to trądzik. Ciężko było młodej dziewczynie żyć z brzydką cerą, krostami i bliznami po krostach, dlatego nigdy nie udzielałam się towarzysko. Miałam paru wiernych przyjaciół, fajnych facetów, którzy mnie kochali mimo mych problemów. Parę lat temu, kiedy zaczęłam studia doktoranckie na AMG, do problemów z trądzikiem dołączył ŁZS. Radziłam sobie z krostami stosując terapię hormonalną. W sumie nie wiem, co tak naprawdę wywołało ŁZS, ale zapewne miałam w tym kierunku jakieś skłonności. Od okresu dojrzewania walczyłam z łupieżem, teraz wiem, że już wtedy miałam ŁZS, tylko ograniczał się on do skóry głowy.
Na włosy stosuję regularnie szampon
Fructis z pirytionem cynku, skutecznie hamuje rozwój grzyba.
Jeśli chodzi o twarz, to tu było ciężej. Ponieważ lekarz podejrzewał na początku tocznia, zrobiłam badania w kierunku przeciwciał, ale wszystkie były w normie. Lekarze zlecili więc na twarz najpierw sterydy (głupota...) a następnie chcieli mnie leczyć lekiem na AZS (takrolimusem). Wtedy dałam sobie spokój z dermatologami i zaczęłam sama szukać kuracji.
W 2006 roku odkryłam firmę
SVR Laboratories i serię kosmetyków do cery łojotokowej i z trądzikiem, wśród ktorych był
tonik Lysanel zawierający 5% kwas glikolowy, 1% kwas salicylowy + kwas mlekowy, kwas azeinowy oraz 0.5% soli cynku. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż taki zestaw czynnych substancji nawilżał twarz, ograniczał wydzielanie sebum oraz rozwój bakterii oraz grzybów (sole cynku to podstawa...) oraz dzień w dzień złuszczał chory naskórek. Tonik SVR Lysanel uratował mi wówczas życie, pierwszy raz od 10 lat miałam idealną cerę i przestały się pojawiać plamy na twarzy.
Niestety w 2009 roku firma SVR zrezygnowała z produkcji tej serii zastępując ją serią Lysalpha z glukonolaktonem, która okazała się mniej skuteczna.
Przez następne 2 lata szukałam następcy toniku Lysanel, firma Roche i seria Effaclar oraz DS Kerium radziły sobie, ale nie zapobiegały pojawianiu się plam (zwłaszcza w okolicy nosa), firma Neostrata była droga, niby skuteczna, ale też nie do końca.
Tego lata zaczęłam kupować tonik BHA 2% oraz olejek do mycia z olejkiem z drzewa herbacianego z biochemii urody, skuteczny aczkolwiek zbyt mocno złuszczał naskórek, więc nawet przy wytarciu nosa schodziła mi skóra.
W zeszłym tygodniu zakupiłam na próbę
tonik SEBUTONE firmy Environ (dostępny w sklepie bio-med) wraz z odpowiednim płynem do mycia z tej serii i poczułam ulgę. Działa równie genialnie jak tonik SVR Lysanel, zawiera nawilżający kwas mlekowy, kwas salicylowy złuszczający chory naskórek oraz olejek z drzewa herbacianego działający przeciwgrzybiczo, wszystko wyważone, działa świetnie.
Moje wieloletnie spostrzeżenia pozwalają mi stwierdzić, że nie ma idealnego leku na ŁZS, próbowałam środki przeciwgrzybicze doustne, oczyszczanie organizmu, wiele maści aptecznych, ŁZS czasem łagodniał, ale zawsze wracał.
Najlepiej radzą sobie z nim dermokosmetyki zawierające składniki działające bakteriobójczo i przeciwgrzybiczo oraz BHA i AHA w zrównoważonym stężeniu, które nawilżają, regulują wydzielanie sebum i złuszczają chorą skórę. Może moje doświadczenia pomogą wam. Mi pomogły, dzięki temu mogę wykonywać swój zawód, który wymaga kontaktu z ludźmi i nieodstraszającej prezencji.