Witam wszystkich, jestem tu nowa. Założyłam nowy wątek, bo nie bardzo wiem, czy jest taki dział. Może kilka słów o mnie, a później o mojej walce z ŁZS (?). Tak w skrócie - mam prawie 42 lata (uff), ale nigdy nie wyglądałam na mój wiek. Nie mam cudownej cery, ale nigdy nie miałam z nią problemów - nawet nie miałam trądziku w wieku młodzieńczym. Nie używam kosmetyków kolorowych (żadnych). Moja skora jest raczej "wypoczęta". Natomiast od jakichś 3 miesięcy mam problemy. Nie wiem, czy to ma jakiś wpływ, ale nie ma skutku bez przyczyny. Opisze więc, co moim zdaniem spowodowało ŁZS (?) Rzadko choruję, a nawet bardzo rzadko. Jeżeli już, to jest to jakieś przeziębienie i wtedy wystarcza aspiryna i do łóżka na 2-3 dni. Raz na 2-3 lata mam też zwykły katar. Z tym, że gdy mam katar, to zawsze mam zaatakowaną skórę wokół nosa - wściekła czerwona podrażniona skóra. Po ustąpieniu kataru zwykle skóra się goi i wszystko znika. W czerwcu 2013 r. pojawiła się gorączka (taka niska bo to było 37,2 - do maksymalnie 37,8 stopni). Poszłam do lekarza i okazało się, że mam anginę ropną (całkowicie bezobjawową). Był tylko jeden "czop" w gardle. Dostałam antybiotyk przez 10 dni i wszystko przeszło. Zrobiłam też posiew z gardła - już po anginie, okazało się, że wszystko jest ok. W październiku 2013 r. zaczęło mnie boleć prawe ucho. Wiadomo laryngolog itd. i miałam dość mocny stan zapalny - z tym, że nie było to zapalenie ucha środkowego - tylko - z tego co pamiętam ucha zewnętrznego. Znowu dostałam antybiotyk, miałam też płukanie ucha. No i właśnie wtedy pojawiły się na brodzie takie pęcherzyki jak opryszczka, z tym, że nie swędziały. Po paru dniach jakby się zmniejszyły. I wtedy (listopad) pojawił się katar (w sumie miałam go 3 dni). Nos wiadomo jak burak. No i niestety po tym katarze został mi zaczerwieniony nos i pojawiły się malutkie pęcherze wokół nosa ze swędzeniem. Ponieważ nigdy nie miałam takich objawów, poszłam do lekarza pierwszego kontaktu. Przepisał mi jakąś maść - jak wyczytałam można ją było smarować tylko 5 dni. Powiedział, żebym lepiej poszła do dermatologa, jeśli to nie zejdzie. Po tych pięciu dniach wszystko ładnie zeszło, oprócz lekkiego zaczerwienia. Po paru dniach - masakra, objawy wróciły. W dniu 2 grudnia poszłam do Pani dermatolog (SKANMED Kraków, Armii Krajowej, wizyta 110 zł). Pani doktor nawet nie raczyła do mnie podejść i gdybym nie zapytała, co to jest to nawet pewnie by mi nie powiedziała. Odparła, że to ŁZS. Przepisała mi maść travocort - kazała smarować 2 razy dziennie. Po 14 dniach kazała raz - na noc przez 14 dnia używać clotrimazolum. O ile po travocort się wygoiło (zostało tylko lekkie zaczerwienienie), to po clotrimazolum jakaś masakra. Myślałam, że oszaleję. Nos jak u pijaka, podrażnienie skóry, pęcherzyki. Byłam u siostry na święta i nowy rok. Siostra ma 3 miesięczne dziecko i do smarowania pupy dostała tzw. maść pośladkową. To jest maść robiona w aptece. Konsystencja prawie jak maść cynkowa, kolor lekko ecru. Siostra do mnie: posmaruj nos tą maścią. I słuchajcie. Momentalnie mi się zmniejszyły objawy. Ale maści miałam tylko na 2 tygodnie. Internet i znowu szukanie. Wtedy wyczytałam, ze dobre metody daje ocet jabłkowy (kwaśna woda). Postanowiłam spróbować – no i wzięłam wodę z sokiem cytrynowym. Przemywam okolice nosa (4 dni) ale widzę (albo sobie wmawiam) efekty. Kolor wyblakł bardzo. Stosuję też maść alantan plus. Napiszcie co o tym myślicie. Pozdrawiam Lucyna
|