To i ja się podzielę. Przede wszystkim - 0 mięsa. To czym są karmione dziś zwierzęta, to koszmar. Pasione hormonami, modyfikowaną soją. Do tego cena. Nie, nie... Przerzuciłam się na soczewicę, soję, ciecierzycę, fasolę. Dużo warzyw, surowe, gotowane, sałata, marchew, czosnek, papryka, cebula, pomidory, czasem smażone z małą ilością tłuszczu. Lekko solone lub wcale. Ryż brązowy, makaron pełnoziarnisty, kasza jaglana, chleb ciemny (radzę sprawdzać skład, ja kupuję takie bez żadnych ulepszaczy i z duża ilością E, zawsze wegański). Płatki owsiane, musli (niesłodzone) masło orzechowe zamiast zwykłego, ziarna słonecznika, wiórki kokosowe (jako rarytas), pasztety wegetariańskie, kiełbaski sojowe, tofu. Rzadziej twarogi czy żółty ser. Jajka - od własnych kur, mleko pasteryzowane ze sklepu (nie UHT!), czasem jogurty, zwykle naturalne. Jako wegetarianka dużo rzeczy przyrządzam sama typu kotlety z soczewicy, brązowego ryżu i szpinaku, falafele, gęste zupy, potrawki z warzyw.
Unikam wysoko przetworzonego jedzenia, słodyczy (to moja słabość!), chipsy raz na pół roku i tylko te solone. Zastępuję owocami, owocami suszonymi lub sokami 100%, gorzka czekolada też jest spoko. Hektolitry niesłodkiej herbaty, ziołowej, czerwonej, zielonej. Woda tylko niegazowana. Glutaminiany, benzoesany i inne pochodne sodu - zdecydowanie nie. No i alkohol - rzadko i w śladowych ilościach.
|