Chciałem podzielić się swoja historią. Może pomoże ona osobom, które zmagają się z problemem, albo da wam nadzieję. Bo można to pokonać.
Przede wszystkim, zanim zaczniecie czytać to, warto poczytać post użytkowniczki angellinna z tego działu, w którym ona również opisała swoją historię.
Teraz do rzeczy;
Objawy mojego ŁZS to było swędzenie skóry głowy i łupież (hmm taki przyklejony powiedzmy do skóry w postaci takich właśnie grudek). Myślę, że można to było nazwać łupież tłusty, od którego wypadało sporo włosów . Zmagałem się z tym jakoś co najmniej ze 6 lat. Zaliczyłem 3 dermatologów (wielokrotnie) i trycholożkę, przepisywali jakieś sterydy, szampony o kosmicznych składach i jeszcze bardziej kosmicznych cenach, emulsje i takie cuda. No klasyka, sami znacie.
No i dopiero właśnie rozmowa z angellinną bardzo dużo wniosła. I stwierdziłem, że problem jest głębszy i może faktycznie jest tło pokarmowe. Wykluczyłem wstępnie sporo produktów i zauważyłem jakąś poprawę, choć były gorsze dni i wtedy to było jeszcze takie błądzenie po omacku.
Zrobiłem zatem testy pokarmowe na nietolerancje. Były drogie jak cholera, ale no trudno, czego się nie robi. Na wszystkie mazidła do kupy zebrane wydałem pewnie i tak więcej.
Wyszła mi nietolerancja wielu pokarmów. Przede wszystkim mlecznych (wyleciało wszystko poza serwatką). Sporo owoców, trochę warzyw, parę ryb, zbóż. W dodatku poczytałem o nieszczelnym jelicie. I o tym, że może być to związane z drożdżakami Candida, bo one mogą powodować nieszczelne jelita, potem jakieś nietolerancje, objawy, bo jak jest przerost tej candidy to jest nierównowaga flory bakteryjnej jelit. Więc postanowiłem wywalić jeszcze z diety cukry. Skutkowało to generalnie tym, że przez parę miesięcy żywiłem się głównie łososiami, mięskiem, ziemniakami, amarantusem, pastą sezamową i płatkami jaglanymi/orkiszowymi/żytnimi z bananami czy brzoskwiniami z mlekiem kokosowym/ryżowym i sporo sporo kiszonek . Czasami do tego chleb z jakąś szynką/schabem/awokado z oliwkami. Ale objawy w bardzo dużej mierze ustąpiły.
Włączyłem jeszcze kwas kaprylowy na okres 5 miesięcy, bo jest pomocny przy tego typu rzeczach i suplementowałem się probiotykami.
Były okresy, że coś było gorzej, bo zjadłem produkt teoretycznie tolerowany, ale np. doprawiony jakimś syfem typu Vegeta czy Kucharek co skutkowało czasowym powrotem tego ŁZS (jednak juz w łagodniejszej formie..)
Ostatnio zażywałem Vilcacorę w kapsułkach, brałem też L-glutaminę na uszczelnianie jelit choć nie byłem regularny w ostatnich 3 tygodniach i sobie szczerze mówiąc trochę odpuściłem... Zacząłem też z powrotem wprowadzać niektóre nietolerowane produkty (akurat u mnie teraz owies, jabłka, żurawina i borówki). Na razie zdają się być ok. Potem przyjdzie kolej na inne. Ważne aby to robić pomału...
Jak jest teraz? Jeśli mam porównywać do tego co było przed zastosowaniem diety - ustąpiło co najmniej z 90% objawów. Bardoz rzadko coś tam leciutko zaswędzi a łupież jako tako nie występuje lub jest minimalny w porownaniu do tego co było, a co do szamponów to i zdarza się głowę jakimś zwykłem białym jeleniem drogeryjnym myć
, wypadanie włosów z tytułu łupieżu też prawie ustało (choć jeszcze androgenowe mam
ale to inna kwestia). I tak już z 5 miesięcy.
Pewnie gdybym wywalił gluten i zwiększył dawki glutaminy + pozażywał więcej probiotyków to może zniknęłyby wszystkie objawy, jakoś jednak ostatnio nie mam czasu i motywacji nad ślęczeniu nad dietą, ani rozmyślaniu o ŁZS, bo przy tym stopniu ustąpienia objawów zwyczajnie przestało mi ono zaprzątać głowę, myślę, że jednak w przyszłości niedalekiej dopilnuję tego, bo w końcu to u mnie okazał się być problem jelitowej natury. Ogólnie jestem bardzo dobrej myśli.
Celowo nie podaję żadnych adresów odnośnie wykonanych badań, ani firm suplementów, ani nazw probiotyków, bo zaraz ktoś mi wyskoczy, że sponsorowane, że się chce dorobić na tym
Jak ktoś bardzo chce mogę mu wysłać.
Komfort życia - niesamowicie się poprawił.
No, to powodzenia.