Witajcie
Ponad rok temu nagle mi się zaczęło. Miałam już od dłuższego czasu suchą skórę, i raz będąc akurat w gościach parę dni pozwoliłam sobie posmarować wieczorem twarz kremem gospodyni. Krem zwykły, na noc, dla osób po 50-tce czy coś takiego. Posmarowałam się, poszłam spać. Rano wstałam i oczom nie wierzyłam - wyglądałam jak burak! Cała twarz czerwona, piekąca. W podobnym czasie przypiekłam sobie twarz od rozgrzanego kotła (buchnęło mi w twarz), doprawiłam też spędzaniem czasu na dość silnym słońcu. I od tego czasu mam ciągle problem ze skórą na twarzy.
Ciągle pojawiają mi się czerwone, bardzo, baaaardzo swędzące plamy. Są to jakby mikro krosteczki (?) wokół których jest szeroka czerwona zaogniona plama. Wydaje mi się, że swędzi mnie też skóra, na której nie widać zaczerwienienia, tylko zmienioną fakturę, a mocno czerwona robi się dopiero od drapania. (Byłam raz ze skórą w akurat niezłym stanie u kosmetyczki, to po zabiegu złuszczania naskórka zrobiły mi się od tego pocierania mega czerwone plamy po obu stronach nosa i na czole, rozgrzane, które utrzymywały się do następnego dnia.) Zmiany pojawiają się generalnie przy nosie i na środku czoła i są kilka dni po czym jako tako znikają. Pojawiają się ponownie po kilku dniach, czasem po 1,2 albo 3 tygodniach. Po dłuższej przerwie moja skóra się regeneruje i wygląda całkiem normalnie, ładnie, choć ciągle jest jakby odwodniona. Oprócz tych głównych miejsc pojawiają się sporadyczne plamko-grudki w okolicach ust, głównie nad górną wargą, na granicy żuchwy, bardzo rzadko też jakaś pojedyncza na nosie blisko jego nasady.
Tu jest zdjęcie z rejonami, gdzie pojawiają się zmiany:
- czerwony - zawsze tam, głównie tam, że tak powiem epicentrum
- żółty - czasem, na nosie sporadycznie jakaś krosteczka, przy oczach nad nosem już większe zmiany, bardzo swędzące, czasem rozdrapywałam do krwi, najmocniej się łuszczące, jakbym suchą skórę zdrapywała
- niebieski - pojedyncze krosteczki, plamki, koło ust, na krawędzi żuchwy (nigdy nie mam wyżej na dalszej części policzków w kierunku uszu)
W czasie zaostrzenia i większego świądu pojawiają mi się też czasem malutkie krosteczki w okolicach uszu, głównie za nimi, swędzi mnie też trochę skóra głowy, czasem skóra na klatce piersiowe, karku, rękach, ale tam nic nie widać, tylko swędzi trochę w miejscach bliżej nieokreślonych. Nie mam nic na nogach. Te krosteczki są malutkie, próbowałam jedną na próbę z ciekawości wycisnąć, ale raczej się nie da, nic w nich nie ma - wycisnęłam odrobinę wody, ale nie wiem, czy z krostki, czy ze skóry... Na głowie raczej nie mam nic, przynajmniej osoba oglądająca nic nie wiedziała, może tylko pojedyncze drobinki łupieżu, ale bardzo pojedyncze.
W czasie wyskoczenia plamek stan skóry na twarzy w rejonie plamek bardzo się pogarsza, staje się jakby sucha, taka lekko łuszcząca. Jakby sucha skóra, chropowata, leciutko się złuszczała, prawie tego nie widać.
Często swędzą mnie oczy, mam nieraz chęć się podrapać po linii rzęs.
Zdjęcia:
1.
2.
(czerwona kropka na środku policzka to efekt próby wyciskania)
3.
4.
(uwaga duże, nie przestraszcie się ;))
Krostki zaczęły mi się też pojawiać w czasie, gdy zamieszkały ze mną koty. Miałam robione skórne testy na podstawowe alergeny, w tym sierść, ale nic nie wykazały.
W podobnym czasie zaczęłam ponownie po dłuższej przerwie brać hormony na lekką niedoczynność tarczycy - brałam przez pół roku, odstawiłam, ale nic się ze skórą nie zmieniło mimo upływu już niemal roku.
Jeden dermatolog powiedział, że to ŁZS, ale nie mam pewności. Smarowałam Protopikiem przez tydzień, potem kilka razy co dwa dni - zmiany na skórze zniknęły na 3 tygodnie, by pojawić się ponownie z przytupem parę dni temu - wydaje mi się, że mógł to być skutek zjedzenia przeze mnie kanapki z ostrym chili...
Co jeszcze? Nie toleruję laktozy, mam zdiagnozowane jelito wrażliwe, mam niedobór żelaza, mało płytek, na zmianę mam dużo energii (nooo rzadko) i zero sił, szybko się męczę, nieraz jednego dnia wbiegam na czwarte piętro, by następnego dostać zadyszki wiążąc buty. Mam niską odporność, łatwo się zarażam, mam przewlekłe zapalenie zatok, ciągle zmęczone, piekące oczy, do tego wspomnianą lekką niedoczynność tarczycy aktualnie nieleczoną (TSH ok. 4,2).
Czy według was to ŁZS? Co z tym zrobić? To swędzenie mnie wykańcza, do tego wyglądam jak jakaś trędowata, znacznie gorzej niż na zdjęciach :/