Na wstępie napiszę, że śledzę forum od ponad trzech lat. Sporo się z niego dowiedziałem i dlatego chcę opisać moją historię, bo może teraz komuś przydadzą się moje doświadczenia.
ŁZS zaczęło się u mnie ponad 3 lata temu (twarz, a później skóra głowy). Mam nadzieję, że to co tu napiszę komuś się przyda w walce z tą chorobą (jestem mężczyzną i mam 30 lat).
Zastrzegam tylko, że to jest moje podejście i moje metody leczenia, które się u mnie sprawdziły. Także pamiętajcie, że to wszystko co tutaj opisuję to są moje metody radzenia sobie z ŁZS, które działają na mnie, na moją skórę.1. PoczątkiZaczęło się niewinnie. Najpierw pojawiły się delikatne zaczerwienienia twarzy, które z czasem przybrały na sile. Pojawiła się także reakcja skórna na alkohol. Mianowicie po wypiciu niewielkiej ilości alkoholu (kieliszek wódki, wino, lub piwo) dostawałem reakcji skórnej na twarzy (czerwone placki) oraz na szyi (czerwone pręgi). O dziwo to wszystko schodziło po którymś kieliszku, większej ilości alkoholu. Taka sytuacja trwała kilka miesięcy. Kiedy objawy się nasiliły oraz pojawiły się już spore wybroczyny na twarzy, zwłaszcza na policzkach i nosie, pojawił się „motyl” zdecydowałem się na wizytę u dermatologa.
2. Pierwsza wizyta u dermatologa, diagnoza: ŁZS oraz leczenieDermatolog od razu zdiagnozowała u mnie ŁZS, oglądnęła też twarz pod jakąś lampą UV. Wtedy dowiedziałem się co to jest za choroba i że nie da się tego wyleczyć, jedynie zaleczyć na jakiś czas.
Lekarka przepisała mi:
• Flumycon – nie wiem na co to było,
• Protopic 0,1% - (świetny) stosowałem punktowo, skóra potem stawała się w tych miejscach bardziej wrażliwa, ale maść działała już po pierwszym użyciu! /10g – 70zł/
• Nizoral szampon – pomagał jak pojawiał się łupież, przy okazji piane nakładałem na twarz i chwilę czekałem, potem spłukiwałem, określam ten kosmetyk jako neutralny czyli na pewno mi nie szkodzi /100ml – 35zł/
• clotrimazolum - nie pomógł/20g – 2zł/
Ta choroba wpłynęła na moje życie. Zacząłem unikać ludzi, spotkań nawet w gronie znajomych czy rodziny, a o wyjściach do baru, albo nawet sklepu (gdzie było gorąco) nie było już mowy. Robiłem się od razu bardzo czerwony, pojawiały się wybroczyny.
Trochę trwało za nim leki, które przepisała mi dermatolog zaczęły działać, a skóra zaczęła wyglądać w miarę normalnie. Przez pewien czas był spokój choć na twarzy nadal było widać chorobę, ale to nie było już to co na początku.
Podsumowując najlepiej sprawdził się Protopic oraz opcjonalnie Nizoral.
Ta dobra passa nie trwała długo, bo po kilku miesiącach choroba znowu wróciła, a na twarzy pojawiły się z powrotem czerwone plamy. Trzeba było z tym coś zrobić więc udałem się na kolejną wizytę, ale tym razem do innego dermatologa (a nóż postawiłby inną diagnozę).
3. Druga wizyta u dermatologa (innego)Oczywiście druga dermatolog także potwierdziła ŁZS (ech a człowiek się łudził). Podtrzymała te leki co poprzednia lekarka oraz dodała:
• Rubialine SP50 SVR (Krem z wysoką ochroną dla skóry wrażliwej i skłonnej do zaczerwienień) – zostawiał film na skórze, nie pomagał, szkoda było pieniędzy /40ml – 80zł/
I tak jak poprzednim razem po jakimś czasie było widać efekty. Znowu przez kilka miesięcy był względny spokój.
4. Trzecia (ostatnia) wizyta u dermatologaKolejna wizyta u dermatologa (tego co poprzednio) nastąpiła po kilku miesiącach. Dermatolog przepisała (oprócz znanego mi już Protopica i szamponu Nizoral) następujące kosmetyki:
• Oliprox, pianka, formuła przeciwłupieżowa – podobne właściwości jak Nizoral /150ml – 45zł/
• Iwostin Purritin: Pianka oczyszczająca – 2-3 użycia byłem zachwycony, fajnie zadziałało, ale potem narobiła więcej szkód, wysuszyła strasznie skórę, która potem źle wyglądała /165ml – 32zł/
• Iwostin Purritin: Tonik oczyszczający – użyłem tylko parę razy bo na twarzy pozostawiał tłustą, niemiłą warstwę/240ml –31zł/
• Iwostin Purritin, krem redukujący niedoskonałości na noc – nie pomógł /40ml – 42zł/
• Kerium DS Creme La Roche-Posay do skóry łojotokowej: (Kojący krem do skóry łojotokowej ze skłonnością do zaczerwienień i podrażnień, stosowany w Łojotokowym Zapaleniu) - użyłem tylko parę razy ponieważ skóra mnie po nim szczypała i do tego zostawiał taki biały, choć delikatny ślad, ale mimo wszystko widoczny ślad na skórze (jednak po roku do tego wróciłem z dobrym skutkiem, ale o tym później) /40ml – 42zł/
Jeśli chodzi o produkty Iwostin zauważyłem, że kosmetyki tej firmy nie są dla mnie, zwłaszcza pianka, która niesamowicie wysuszyła mi skórę twarzy.
Zauważyłem też, że żadne kremy (różnych firm) nie wchłaniały mi się tak do końca, co powodowało świecenie się twarzy
5. Medycyna naturalna i niekonwencjonalnaW związku z tym, że ŁZS postępował, a dotychczasowe produkty nie sprawdzały się tak do końca postanowiłem poszukać czegoś innego i postawiłem na medycynę naturalną. I tak znalazłem się w gabinecie na badaniu mikroskopowym żywej krwi. Przyznam, że nawet pozytywnie odnosiłem się do tego badania, bo tonący brzytwy się chwyta. Pani, która przeprowadzała „badanie” coś tam wyczytała i zaleciła oczyszczenie. Kąpiel w ziołach skrzypu, tabletki z czosnku i pietruszki, ananas z błonnikiem, picie oleju lnianego, jakiś płyn na robaki w organizmie (wszystko kupowane w sklepie medycznym) i przede wszystkim cudowną dietę (którą potem żona wyszukała pod nazwą diety zasadowej). Poza tym, że schudłem jakie 6 -8 kg (w 3 miesiące) efektów dotyczących ŁZS nie było.
6. Przeszukiwanie InternetuDo pomocy w walce z moją chorobą włączyła się żona, która zaczęła przeglądać różne fora, czytać artykuły, informacje, wszystko co dotyczyło ŁZS, a także informacje o pielęgnacji skóry zwłaszcza tej problematycznej (ma większe doświadczenie z kosmetykami i pielęgnacją więc zdałem się na nią). Z jednej strony jest sporo informacji na temat radzenia sobie z problemami skórnymi z drugiej nie ma praktycznie żadnych na temat ŁZS (ale wiadomo dlaczego, bo nikt nie wie skąd się bierze to świństwo). Z różnych forów internetowych dowiedzieliśmy się o lekach jakie inni stosują i jak sobie radzą z tą chorobą w codziennym życiu. Już dawno zrozumiałem, że u każdego choroba przebiega inaczej, na każdego działa co innego i że sukcesy w walce z ŁZS osiąga się dopiero metodą prób i błędów.
Zaczęliśmy interesować się kosmetykami naturalnymi oraz ich właściwościami i to był strzał w dziesiątkę.
7. Kosmetyki naturalneŻona zaczęła oglądać różne filmiki na YT oraz czytać blogi kosmetyczne, na których znalazła dużo wartościowych informacji, np. dlaczego kosmetyki naturalne są lepsze od drogeryjnych.
Mniej więcej w tym okresie ŁZS zaczęło atakować mi skórę głowy zwłaszcza okolice uszu i same uszy.
Poszperałem trochę w Internecie i dowiedziałem się o szkodliwych składnikach w kosmetykach takich jak: SLS, SLES, alkohol, itp. (wiem, że są różne opinie na ten temat więc podszedłem do tego z rezerwą). Wyczytałem też, że te składniki mogą podrażniać delikatną skórę zwłaszcza łojotokową. Zainteresowałem się składami kosmetyków, chodziło nie tylko o to co mają, ale też czego nie mają. Doszedłem do wniosku, że kosmetyki posiadające mało składników oraz proste składy są najlepsze do wypróbowania.
Kosmetyki, które kupowałem (na wypróbowanie ich skuteczności) wynajdowane były na różnych forach, blogach, ale też i przez przypadek. Zajęło mi jakieś pół roku za nim odkryłem, które kosmetyki sprawdzają się u mnie, a które nie. Doszedłem też do takich wniosków, że zbytnie przesuszanie mojej skóry i ciągłe jej oczyszczanie powoduje nasilanie ŁZS.
8. Pozytywne efekty kosmetyków naturalnychTo teraz po kolei.
Pierwszymi produktami kosmetycznymi jakie znalazłem o łagodnym składzie były:
• krem AA Oceanic, AA Help Cera Atopowa, Krem nawilżający 0% - dobrze nawilża, łagodny, w miarę się wchłania /50ml – 15zł/
• krem AA Oceanic, AA Help Cera Atopowa półtłusty - dobrze nawilża, łagodny, w miarę się wchłania /50ml – 17zł/
Następnie wymieniłem większość kosmetyków, nawet te zalecane przez dermatologa (w których znajdowały się szkodliwe składniki) i zastąpiłem je łagodniejszymi (z różnymi efektami).
Nowe kosmetyki:
• Szampony i żele z Alterry (Rossmann) - źle domywały, glutowata, niemiła konsystencja, pozostawiały niemiły mat na włosach, jakby były niedomyte, więc poszły w odstawkę/250ml – 7,50zł/
• Szampon do włosów Babydream (Rossmann) - włosy w końcu się nie przetłuszczają, wyglądają zdrowo i normalnie, czasem trzeba tylko umyć włosy dwa razy /250ml – 4zł/
• Żel pod prysznic Babydream (Rossmann) - ma łagodny skład, nie ma SLS, nie podrażnia /500ml – 9zł/
• Łagodzący balsam po goleniu Dax Men Sensitive - delikatny skład, skóra po nim jest miękka i nawilżona, produkt kupiony przez przypadek, ale działa bardzo fajnie/100ml – 18zł/
Po wymianie kosmetyków zauważyłem pozytywne rezultaty na twarzy już po około 2 tygodniach. Między czasie żona nadal szperała po różnych blogach, kanałach kosmetycznych na YT dzięki, którym wyszukała wiele innych fajnych produktów i metod pielęgnacji (zwłaszcza dzięki jednemu kanałowi na YT).
Następnym odkryciem było :
• Oczyszczanie twarzy metodą OCM (czyli oczyszczanie olejami) – jest pełno artykułów, blogów i filmików na ten temat, więc odsyłam do wujka Google – ta metoda nie sprawdziła się jedynie w lecie, /stosowana co drugi, trzeci dzień, czasem rzadziej/- dała bardzo dobre efekty i pomogła. Oleje najlepiej dobrać wg własnego typu skóry (na Internecie są informacje o właściwościach konkretnych olei tłoczonych na zimno). Moja mieszanka to: olejek rycynowy (baza), olej lniany tłoczony na zimno, olej z pestek winogron tłoczony na zimno oraz olej z orzechów włoskich również tłoczony na zimno.
Kolejnym odkryciem były kosmetyki ze sklepu internetowego z naturalnymi produktami:
• Hydrolat z kwiatu kocanki (Biochemia Urody) - za tłusty, znikome efekty, więcej nie zamówiłem /200ml – 20zł/
• Hydrolat z liści oczaru (Biochemia Urody) – (świetny), sprawdził się super, koi skórę, nie podrażnia, pomaga utrzymać skórę w dobrym stanie/200ml – 18zł/
• Puder bambusowy jedwab + owies (Biochemia Urody) – (świetny), działa cuda, ma działanie łagodzące, radzi sobie z problemami cery, matowi skórę na cały dzień, nie pozostawia żadnych śladów, wieczorem nadal nie ma świecenia, nie widać go na skórze, sprawdził się /16,5g – 18zł/
• Hydrolat z czarnej porzeczki (Biochemia Urody) - mocno podrażnił skórę twarzy, więcej nie zamawiałem /200ml -18zł/
Po tych kosmetykach i ich efektach jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że delikatne kosmetyki i łagodne składy to jest to, czego moja skóra potrzebuje.
Następnymi produktami, które pojawiły się w mojej codziennej pielęgnacji były:
• Woda termalna URIAGE – (świetna), nie trzeba jej wycierać, bardzo fajna, łagodzi skórę, uspokaja ją i dlatego sprawdza się super /150ml – 28zł/
• krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną (Sylveco) – (świetny), sprawdza się świetnie, uspokaja skórę, nawilża, daje bardzo dobre efekty, pozostawia ślady na poduszkach, ale wart tych śladów/50ml – 28zł/
• olejek kokosowy – wcierany w skórę głowy, włosy, uszy i na twarz pozostawiany na 1-3h–przynosi bardzo dobre efekty, łagodzi, nawilża /150ml – 20zł/
Jak już wspominałem wcześniej dałem kolejną szanse kremowi Kerium DS Creme La Roche-Posay do skóry łojotokowej, ponieważ gdzieś tam wyczytałem, że naprawdę jest dobry. Tym razem się sprawdził i jest ze mną już na stałe.
Od kiedy wymieniłem kosmetyki na te bardziej naturalne (choć wiem, że nie wszystkie takie są) moja twarz wygląda normalnie. Nie ma reakcji na różne czynniki, nie świeci się, nie mam już tak tłustej skóry jak kiedyś. Owszem czasem zdarzają się jakieś mankamenty, ale radzę sobie z nimi szybko i to co jest najważniejsze nie pojawiają się one ciągle.
Po zastosowaniu się do nowych „reguł” skóra zaczęła powoli się uspokajać, zniknęły reakcje na alkohol czy ciepłe pomieszczenia - tak jakby nigdy ich nie było. Twarz nabrała zdrowego wyglądu, nie była już strasznie wysuszona, ani zniszczona, a tym bardziej czerwona i z wybroczynami, choć świecenie nadal się pojawiało. Nie mówię, że całkiem wszystko zniknęło, ale w porównaniu z tym co było do tej pory to był spory sukces (zwłaszcza jeśli pomogła tylko zmiana kosmetyków).
Dzięki tym zabiegom oraz stosowaniu ww. kosmetyków udało mi się doprowadzić skórę do ładu. Wiadomo, że czasem coś się pojawi, ale da się to opanować. Już nie widać po mnie tak tej choroby, skóra jest ładna, nie czerwona, nie przesuszona. Taka sytuacja utrzymuje się już jakieś 1,5 roku.
9. Jak wygląda moja codzienna pielęgnacjaPoniżej przedstawiam jak dbam o moją skórę każdego dnia:
1. Golenie maszynką elektryczną.
2. Delikatne przemycie twarzy płatkiem kosmetycznym nasączonym hydrolatem oczarowym, zaczynając od nosa, potem czoło i cała reszta. Dla mnie jest to zamiennik żeli do mycia twarzy ponieważ do tej pory każdy jaki próbowałem mnie podrażniał. Hydrolat oczarowy powoduje u mnie, że twarz robi się chłodna.
3. Po wchłonięciu hydrolatu (około 2 minuty) spryskuję twarz wodą termalną Uriage
4. Po wchłonięciu wody termalnej brodę i jej okolicę kremuję łagodzącym balsamem po goleniu Dax Men Sensitive (robie to w miarę szybko po goleniu, żeby jak najszybciej uspokoić skórę po goleniu).
5. Następnie kremuję twarz (zamiennie):
a) Kerium DS Creme – stosuje go tylko rano na nos, jego okolice, „motyla” i czoło, przez kilka dni do czasu, aż zaczyna się pojawiać delikatne zaczerwienienie na skórze, wtedy na następny dzień używam już kremu AA
b) Krem AA Oceanic – kiedy podrażni mnie delikatnie Kerium DS. Creme wtedy stosuję ten krem przez kilka dni, sprawdza się też dobrze.
6. Po 10 minutach, jak się wchłonie krem nakładam puder bambusowy (Biochemia Urody) pędzlem, metodą stemplowania (zapytać się dziewczyn, albo poszukać w Google) ponieważ lepiej utrzymuje się na twarzy. Puder nie pozostawia białych śladów, po których byłoby go widać, ani też nie barwi skóry. Ma za zadanie zmatowić, a nie ukryć niedoskonałości. Jeśli chodzi o matowienie to jest po prostu rewelacyjny. Teraz stosuje go codziennie. Owszem miałem opory przed używaniem pudru, bo gdzie facet puder, ale żona namówiła mnie raz, drugi, a potem już nie trzeba było mnie namawiać (dostałem nawet swój pędzel
) i w końcu zapomniałem co to ciągłe świecenie i tłusta twarz.
7. Idę do pracy.
8. Po powrocie spryskuję twarz wodą termalną Uriage, w zasadzie robię to dosyć często jeszcze z 4-5 razy za nim pójdę się myć (w sumie powinienem umyć twarz po pracy, ale im mniej przy niej majstruję tym jest lepiej).
9. Przed wieczornym myciem od czasu do czasu robię:
a) OCM – pisałem o niej wcześniej, stosuję ją w okresie jesiennym, zimowym i wiosennym, 1-2 w tygodniu, teraz raczej 1 w tygodniu, widzę pozytywne efekty
b) Olejek kokosowy wcierany w skórę głowy, włosy, uszy i na twarz pozostawiany na 1-3 h, stosuje 1-2 w tygodniu
10. Wieczorne mycie czyli prysznic, bo wanny nie posiadam.
11. Myje głowę:
a) szamponem Babydream i przy okazji pianą jeszcze twarz, codziennie
b) szamponem Nizoral i przy okazji pianą jeszcze twarz, co 1-2 tygodnie, lub jak cos wyłazi
12. Żel pod prysznic Babydream.
13. Po wyjściu spod prysznica osuszam twarz ręcznikiem, ale nie wycieram, żeby nie podrażnić skóry. Jedynie przykładam lekko i dociskam.
14. Jeszcze wilgotną twarz spryskuję woda termalną Uriage.
15. Po około 30 minutach nakładam na twarz krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną, pozostawia ślady na poduszkach, dlatego nie nakładam go dużo i staram się to robić co najmniej na godzinę, dwie przed snem.
16. Jeżeli pojawia mi się jakiś problem na twarzy, coś wyłazi, to wtedy od razu stosuje maść Protopic (tylko miejscowo na kropki) i na drugi dzień już nic nie mam.
17. Idę spać .
Tak w skrócie wygląda moja historia walki z ŁZS z pozytywnymi efektami jak dla mnie. Mam nadzieję, że komuś przydadzą się te informacje, a może nawet pomogą. Zaznaczę tylko, to co już pisałem na samym początku, że to są moje metody i sposoby na mój ŁZS i nie wiem jak podziałają one na kogoś innego. Więc jeśli będziecie eksperymentować z kosmetykami to uważajcie bo nie wszystkie muszą działać na innych tak dobrze jak na mnie.
[ edytowany zgodnie z pkt 3.5. Regulaminu Forum - lily ]